Lubię lato za spokój. Wstawanie o świcie, gdy pierwsze, nieśmiałe promienie wpadają do pokoju przez uchylone okno. Za spacery wąską, polną ścieżką i za owoce jedzone prosto z krzaczka. Za babciny placek ze śliwkami i gołe ramiona otulone jedynie swetrem w chłodne już wieczory. To czas na niedorosłe decyzje i niepoważne rozmowy. Wszystko na niby.
Ostatnia letnia pełnia. Przede mną dobry czas.
Tęsknię za pisaniem do tego stopnia, że zanurzona w notatkach, gdzieś pomiędzy stronicami biografii Osieckiej weszłam tutaj z potrzeby wysłania w wirtualny świat kilku zdań. Mam nadzieję, że wygląd bloga będzie powoli zmierzał w kierunku estetycznym, by wszystko grało i ładnie wyglądało. Postaram się coś z tym zrobić i przepraszam, jeśli będą tu jakieś większe, lub mniejsze zmiany.