Piękne rzeczy się dzieją, kiedy ludzie robią wielkie rzeczy. Ludzie o niebanalnych sercach i pasjach. Pakują plecak i jadą w Bieszczady. Zabierają raki, termos, który często nie daje rady z niską temperaturą i wyruszają w Tatry. Pokornieją, uczą się współpracy i nagle, zupełnie niespodziewanie odkrywają, że są silniejsi.
Przeklinając pod nosem, ocierając pot i próbując ujarzmić kłopotliwe kosmyki, które wydostawały się spod czapki, szłam wciąż do przodu. Słońce połaskotało delikatnie rozgrzane do czerwoności policzki i na krótką chwilę pojawiły się piegi. Kiedy zdobyłam swój pierwszy w życiu dwutysięcznik zimą, po policzku spłynęła mi jedna, samotna łza szczęścia. Cholernie satysfakcjonujące uczucie. Jestem w dobrym miejscu. Wciąż ta sama, ale jakby silniejsza.
Górscy przyjaciele! Dziękuję za wszystko.
,,Wróciłem do was, znów na was patrzę, czar piękna waszego wchłaniam całą treścią swej duszy, z miłością dotykam chropawego granitu waszych turni krzesanych, powietrzem się waszym upijam... Skarby wasze przyjmuję... Za tyle smutku, za tyle udręki... Tatry wy Boże, niczyje...''
Mariusz Zaruski