Wiosna. Przyszła. Pojawiła się, a ja zrozumiałam, jak wiele rzeczy może być prostszych, jak wiele we mnie samej zmian. Zawsze wyczekiwałam ją w chwili, gdy lód skutecznie skuwał chodniki, a szron rozgaszczał się na dobre na parapecie. Dziś jest. Mam ochotę jednocześnie krzyczeń i płakać ze szczęścia.
Słucham Florence, piję kawę i próbuję złapać oddech. Życie, pędzisz, jak szalone. Jestem nieprzygotowana, pijana ze szczęścia, ale wciąż nadal tak samo przestraszona. To niezwykle intensywny czas. Chciałabym móc umieć to wszystko objąć, zatroszczyć się o każdy, nawet ten dopiero kiełkujący plan, który zrodził się w mojej głowie. Chciałabym dać im wszystkim przestrzeń i wolność.
Jestem częściami, które wreszcie odnalazły wspólny środek i cel. Jestem niedoskonałością i wieczną sprzecznością. Niedopitym kubkiem kawy i wszystkim, czym tak bardzo pragnę być.
Kraków