2018/08/27

Znowu



Jestem tu by porozmawiać o pogodzie i dobrym-złym czasie. Pojawiam się na wiosnę, a potem znowu na jesień. Podczas lata na moment zapominam o całym świecie. I jest mi z tym bezczelnie najlepiej. 


A dziś, spacerując z Tadeuszem, najzwyczajniej na świecie przestraszyłam się, że się kończy. Jakbym żyła w jakimś ślepym przeświadczeniu, że słońce zawsze będzie tak blisko, a dzień nadal tak długi. I mimo ogromnego smutku i trochę nawet żalu, że skończą się długie, kawowe poranki i zupełnie nasycone, błękitne niebo, jest mi dziwnie dobrze. To taki rodzaj tęsknoty za tym, co przynosi spokój i nadaje dobrze mi znany rytm. I chociaż tak skutecznie bronię się przed wiatrem i otulam szczelnie ramiona, to przecież ciągle zapominam, jak wiele dobrego przynosi. 

Najpierw będzie wrzesień. A potem październik. Oba nasze. 




Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka