2019/10/23

Niech trwa

Słucham jak śpiewa Kate Bush i przez chwilę znowu mam 17 lat i płaczę już któryś raz czując rozdzierający ból w klatce piersiowej. I nie umiem nawet zdefiniować jego kształtu. Nie potrafię zasnąć, więc ślepo wpatruję się we wschodzące słońce, które nieśmiało wpada przez uchylone okno. Już nie ma księżyca na niebie. Leżę sama i po omacku szukam dłoni, która jeszcze przed chwilą zataczała koła na mojej dłoni. 


Puste mieszkanie i kubek kawy na zawalonym książkami biurku. Kate Bush otula czulej, niż zawsze. Słyszę cichy szelest wiatru. Otulona tym dziwnym spokojem wiem, że wszystko co dobre wróciło. Niech trwa. 

2019/09/13

Nie umiem w to

Chciałam napisać post o tym, jak elegancko i z gracją mieć wszystko w dupie. Tak zdrowo w dupie. Niezdrowe w dupie jest wtedy, kiedy sytuacja naprawdę wymyka się spod kontroli i wtedy bywa nerwowe tuptanie nogą, a nawet kropelka potu na czole. 

Do perfekcjonistki zawsze było mi daleko. Ale starałam się, naprawdę się starałam.

Musi być idealnie. Zawsze chciałam, żeby było idealnie. Ale co do cholery oznacza to idealnie? Czasem się obudzę z jakąś natrętną myślą, że mam przecież tyle spraw na głowie, ale muszę pomalować futryny, albo kupić jednokolorowe pojemniczki na przyprawy, które będą stały na półce w równo ułożonym rządku co cztery centymetry od siebie. Albo dostaję szału ze swojego nieporządku na komputerze i zaczynam szybko to naprawiać tworząc skomplikowane nazwy folderów sprawdzając, czy każdy z nich zaczyna się od wielkiej litery (idiotka). Ale potem i tak w amoku zajęć wrzucam wszystko do nazw tak dziwnych typu: ''nie wiem co to, nie wiem co to2, lubię, nie lubię, ble ble, dać to potem gdzieś''. 

Czasem zastanawiałam się, gdzie popełniłam błąd, że mam takie jakieś niepomalowane paznokcie i że dlaczego wieczorem nie zapalam wszystkich świeczek, które kupuję (tak, kupuję mnóstwo świeczek, bo wciąż czekam na ten idealny wieczór z netflixem, albo książką, kocem, a w piekarniku na pewno będzie na mnie czekać jakieś jabłkowe ciasto, ach te dary jesieni). I tulę mocno wszystkich ludzi, którzy są na maxa zorganizowani i ogarniają chatę i siebie lepiej, niż ktokolwiek inny (mamusiu, jeśli to czytasz to wiedz, że jestem bardzo dumna). Ale ja chyba tak po prostu nie umiem. 22 lata i 8 miesięcy mojego skromnego życia zajęło mi zrozumienie, że ja, nigdy nie będę tak jak inni ludzie, ani nawet nie muszę taka być. No powiem Wam, Ameryki to ja nie odkryłam, ale od razu jak się lepiej żyje, to mówię Wam.

To teraz trochę czas na bolesną prawdę.

Może niektórych zaskoczę, albo zasmucę, albo ktoś zaraz powie na głos: ''jezu, to nie może być prawda!''. Tak, to jest prawda. 

Kocham kawę (co pewnie wiecie, mówię to na każdym kroku i zdarza mi się uśmiechnąć na myśl, że za kilka godzin poranek i kawa znowu będzie). Zrobię sobie kawę, ale jak to w życiu bywa zrobi się zimna, albo zostawię ją na parapecie, albo w toalecie, albo no nie wiem, gdzie jeszcze można zostawić kawę. Wszędzie chyba. Niedopitą. Potem tylko szuka się tych kubeczków po całym mieszkaniu. 

Mój samochód to trochę taka mała garderoba połączona z miejscem na składowisko wszystkich możliwych dokumentów, papierów i ogólnie rzeczy, które nie powinny tam nic robić (0, na przykład przez pół roku woziłam w nim stolnice). 

Mój telefon krzyczy o brak miejsca, a ja naprawdę nie wiem, jak to się dzieje. To już po prostu chyba tak jest z tymi telefonami.

I na koniec, mój koniczek. Listy! Tworzę je każdego dnia. Przysięgam. Każdego, zasranego dnia. A żebyście widzieli jakie to są ambitne listy to niejeden by się uśmiał. Od różnych kulinarnych wymysłów po rozpisane treningi ażebym była tak chuda i piękna, że nie macie pojęcia. No nie wyszło. Z cudownej listy (bo tak ktoś mi powiedział, że tak trzeba robić, tak trzeba żyć) wykreśliłam tylko dwa punkty. Czułam się głupio i nawet było mi trochę smutno. Czułam się do bani, że nie jestem super babką, która ogarnia wszystko dookoła i przy tym ratuje świat na drugim końcu świata. NIE. NIE. NIE. Kilka dni temu rozmawiałam ze swoją przyjaciółką i skarżyłam jej się, jaka to jestem do bani, bo nie zrobiłam tego i tamtego, a w ogóle to już do wakacji miałam być super chuda, a znowu nie pokremowałam buzi przed snem, a ona mi powiedziała smutno, że to już się chyba nie zmieni. Ale wiecie co? Nie jesteście kiepskie jeśli podlewacie kwiaty, kiedy Wam się przypomni. Ani jeśli nie chcecie mieć płaskiego brzucha, albo jeśli nie przepadacie za owsianymi, bezglutenowymi ciasteczkami to po prostu ich nie jedzcie. Możecie mieć okruszki na blacie w kuchni i niepościelone łóżko. Jeśli tylko czujecie się z tym w porządku. Być idealną w związku, w relacji z przyjaciółmi. Chrzanić to. Chrzanić dążenie do uzyskania jakiejś perfekcji. Nie musi być idealnie, może być tak, jak czujecie się bezpiecznie. Jak czujecie się dobrze. Z całym bałaganem i nieporządkiem w głowie. Czasem tak trzeba. 


2019/01/17

Aż niewiele

Dzisiaj, kiedy wyszło słońce pomyślałam sobie, jak bardzo kocham, a jednocześnie nienawidzę zimy. No chyba nic mnie bardziej nie wkurza, niż pięćdziesiąte przeziębienie w roku i to uczucie przeraźliwego zimna. Kocham za to, że jest naprawdę piękna i (chociaż niesamowicie ciężko) czasem warto się przekonać i zrobić sobie krótki spacer w koronach ośnieżonych drzew. Wtedy ten ciężar piękna rekompensuje przemoczone buty, czy zamarznięte z zimna dłonie. 

Napiszę o zmienianiu świata. Takim, na które stać każdego z nas. Nie trzeba mieć dużo pieniędzy, ani nawet dysponować nie wiadomo jakimi ilościami czasu. Trochę o szczęściu, które szukamy czasem w nieodpowiednich miejscach, czy osobach. Albo szukamy go zupełnie niepotrzebnie, bo tyle dzieje się go wokół nas, że wystarczy tylko się zatrzymać i zabrać je ze sobą. 

To już tak bywa, że łatwiej płakać nad rozlanym mlekiem, niż cieszyć się z sukcesu. Nawet jeśli nasz sukces stoi w jednym rzędzie z tymi ''ACoToTamNieMaSięCzymChwalić''. Dla Ciebie on może być najważniejszy na świecie. 

Nie musisz się martwić, że jeśli pomogłeś staruszce z zakupami, czy uśmiechnąłeś się do kogoś w sklepie, lub zwyczajnie życzyłeś komuś ''miłego dnia'' to nie jesteś super, bo nie wspierasz ekologii, a już w ogóle obcy Ci jest los głodnych dzieci w krajach afrykańskich. Zrób tyle, ile możesz. Jeśli nie robisz tego, co inni, nie włączasz się w ogólnoznane akcje też wcale nie oznacza, że jesteś zwyczajnie do dupy. Nie każdy ma w sobie odwagę, nie każdy czuje w sobie potrzebę, lub jego życie nie pozwala mu na to, by rzucić pracę, obowiązki i ruszyć w świat siać pomoc. Wystarczy, że zrobisz tyle, ile możesz. Kiedyś bardzo i za wszelką cenę chciałam pomagać. Studiowałam do późnych godzin, a między zajęciami ratowałam świat. W efekcie niewiele dbałam o swoje zdrowie i zwyczajnie nie dawałam sobie z niczym rady. Na pewno było to bardzo piękne i szlachetne, ale nic kosztem czegoś. Bardzo cenię ludzi, którzy włączają się w akcje organizowane przez wolontariat, ale też nie potępiam tych, którzy zwyczajnie tego nie czują, bądź nie mają na to czasu. Zupełnie niepozorna pomoc w naszym najbliższym otoczeniu, czy nawet zmiana samego siebie, aby być lepszą wersją nadal jest dobra i myślę, że nie ma co licytować się na to, kto z nas zrobił więcej, czy lepiej. Uśmiech do przypadkowej osoby, czy nawet ta najdrobniejsza pomoc sprawi, że naprawdę będzie nam się lepiej żyło. A może nawet zupełnie przypadkiem zrobimy komuś dzień. 

Jedyne, co naprawdę przychodzi nam z trudem to akceptacja tego, co mamy. Pojęcie ''nie mam może tego, co bym naprawdę chciał, ale i tak mam dużo i jestem wdzięczny za to, co mam''. Bycie wdzięcznym to taka super moc, która sprawia, że naprawdę żyje się łatwiej. Każdy swój dzień rozpoczynam od kawy. Może tak. Każdy swój dzień staram się rozpocząć od kawy. Nie ma dla mnie nic piękniejszego, niż możliwość zalania jej, a potem wypicia w swoim ulubionym kubku. I każdego dnia staram się być super wdzięczna, że jest nowy dzień i mogę pić tą kawę. Jasne, nie samą kawą człowiek żyje, ale od czegoś trzeba zacząć. Ja mam troszkę tak, że mnie potrafi zrobić dzień nawet miły pan na portierni, który jakby odcięty trochę od tego, co na zewnątrz czyta sobie książkę i słucha starych piosenek. Uśmiecha się spod siwego wąsa, kiedy mówię mu ''dzień dobry'' i spływa z niego taki spokój i szczerość, że naprawdę, mam ochotę usiąść obok niego i napić się z nim tej herbaty parzonej po kilka razy z jednej torebki. 

Bądźmy dla siebie dobrzy i życzliwi. To naprawdę tworzy magię. 



2019/01/05

2018!


Kiedy myślę o tym, jaki był ten rok widzę naprawdę wiele dobrego. Był intensywny, czasem może nawet aż do przesady. Gdybym mogła rzucić w świat jakieś pouczenie, które z niego wyniosłam, to chyba po prostu takie zapewnienie siebie, że spokój i cisza też jest potrzebna, nawet o wiele bardziej, niż pęd i bycie w kilku miejscach naraz. 

Rok 2018 to rekordowa liczba fotografii w moim życiu. Zarówno w szkole, jak i w pracy. Najsmutniej jest wtedy, kiedy odkrywam, jak niewiele z tych zdjęć powstało ze spontanicznego wyjścia z domu i snucia się po różnych, dziwnych miejscach z aparatem. W porównaniu z ubiegłymi latami jest ich naprawdę kilka. 




Drogi 2019. Bądź dla mnie dobry i przynieś mi trochę spokoju. Albo zostaw tak, jak jest, bo mimo tych wszystkich niepokojów byłeś najlepszy. 


Styczeń to miesiąc Tadzia. Już rok jest z nami!





 Kwiaty w mieszkaniu mamy. 

Najlepszy prezent na świecie!





Jesień w mieście. 



 Kawa. Wszędzie kawa. 


Bądź najlepszy. 

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka