Dzisiaj, kiedy wyszło słońce pomyślałam sobie, jak bardzo kocham, a jednocześnie nienawidzę zimy. No chyba nic mnie bardziej nie wkurza, niż pięćdziesiąte przeziębienie w roku i to uczucie przeraźliwego zimna. Kocham za to, że jest naprawdę piękna i (chociaż niesamowicie ciężko) czasem warto się przekonać i zrobić sobie krótki spacer w koronach ośnieżonych drzew. Wtedy ten ciężar piękna rekompensuje przemoczone buty, czy zamarznięte z zimna dłonie.
Napiszę o zmienianiu świata. Takim, na które stać każdego z nas. Nie trzeba mieć dużo pieniędzy, ani nawet dysponować nie wiadomo jakimi ilościami czasu. Trochę o szczęściu, które szukamy czasem w nieodpowiednich miejscach, czy osobach. Albo szukamy go zupełnie niepotrzebnie, bo tyle dzieje się go wokół nas, że wystarczy tylko się zatrzymać i zabrać je ze sobą.
To już tak bywa, że łatwiej płakać nad rozlanym mlekiem, niż cieszyć się z sukcesu. Nawet jeśli nasz sukces stoi w jednym rzędzie z tymi ''ACoToTamNieMaSięCzymChwalić''. Dla Ciebie on może być najważniejszy na świecie.
Nie musisz się martwić, że jeśli pomogłeś staruszce z zakupami, czy uśmiechnąłeś się do kogoś w sklepie, lub zwyczajnie życzyłeś komuś ''miłego dnia'' to nie jesteś super, bo nie wspierasz ekologii, a już w ogóle obcy Ci jest los głodnych dzieci w krajach afrykańskich. Zrób tyle, ile możesz. Jeśli nie robisz tego, co inni, nie włączasz się w ogólnoznane akcje też wcale nie oznacza, że jesteś zwyczajnie do dupy. Nie każdy ma w sobie odwagę, nie każdy czuje w sobie potrzebę, lub jego życie nie pozwala mu na to, by rzucić pracę, obowiązki i ruszyć w świat siać pomoc. Wystarczy, że zrobisz tyle, ile możesz. Kiedyś bardzo i za wszelką cenę chciałam pomagać. Studiowałam do późnych godzin, a między zajęciami ratowałam świat. W efekcie niewiele dbałam o swoje zdrowie i zwyczajnie nie dawałam sobie z niczym rady. Na pewno było to bardzo piękne i szlachetne, ale nic kosztem czegoś. Bardzo cenię ludzi, którzy włączają się w akcje organizowane przez wolontariat, ale też nie potępiam tych, którzy zwyczajnie tego nie czują, bądź nie mają na to czasu. Zupełnie niepozorna pomoc w naszym najbliższym otoczeniu, czy nawet zmiana samego siebie, aby być lepszą wersją nadal jest dobra i myślę, że nie ma co licytować się na to, kto z nas zrobił więcej, czy lepiej. Uśmiech do przypadkowej osoby, czy nawet ta najdrobniejsza pomoc sprawi, że naprawdę będzie nam się lepiej żyło. A może nawet zupełnie przypadkiem zrobimy komuś dzień.
Jedyne, co naprawdę przychodzi nam z trudem to akceptacja tego, co mamy. Pojęcie ''nie mam może tego, co bym naprawdę chciał, ale i tak mam dużo i jestem wdzięczny za to, co mam''. Bycie wdzięcznym to taka super moc, która sprawia, że naprawdę żyje się łatwiej. Każdy swój dzień rozpoczynam od kawy. Może tak. Każdy swój dzień staram się rozpocząć od kawy. Nie ma dla mnie nic piękniejszego, niż możliwość zalania jej, a potem wypicia w swoim ulubionym kubku. I każdego dnia staram się być super wdzięczna, że jest nowy dzień i mogę pić tą kawę. Jasne, nie samą kawą człowiek żyje, ale od czegoś trzeba zacząć. Ja mam troszkę tak, że mnie potrafi zrobić dzień nawet miły pan na portierni, który jakby odcięty trochę od tego, co na zewnątrz czyta sobie książkę i słucha starych piosenek. Uśmiecha się spod siwego wąsa, kiedy mówię mu ''dzień dobry'' i spływa z niego taki spokój i szczerość, że naprawdę, mam ochotę usiąść obok niego i napić się z nim tej herbaty parzonej po kilka razy z jednej torebki.
Bądźmy dla siebie dobrzy i życzliwi. To naprawdę tworzy magię.










