2020/12/04

Minimalistyczne dekoracje DIY na święta

Tegoroczne święta będą inne. Dla wielu z nas kojarzą się one z radosnym gwarem, stosem prezentów, stołem uginającym się pod ciężarem potraw wigilijnych i wyczekiwaniem na przyjazd pierwszych gości. Jeszcze rok temu, zasiadając przy wigilijnym stole, nikt nie podejrzewał jaką niespodziankę przygotuje dla nas 2020 rok. Były to niemal ostatnie chwile beztroski, kiedy spotkanie z najbliższymi nie rodziło w głowie pytań, czy to bezpieczna i rozsądna decyzja. Wprowadzone w kraju restrykcje wyraźnie zakazują licznych spotkań rodzinnych. Dla wielu rodzin oznacza to nadejście świąt, których nie znali do tej pory. Jakie, wobec tego, byłoby najwłaściwsze podejście do tematu tegorocznych świąt? Pandemia zawładnęła światem odbierając każdą, nawet tę najmniejszą radość z celebrowania świąt i uroczystości. Ludzie zamknięci w czterech ścianach ze swoimi domownikami musieli wykazać się cierpliwością i zrozumieniem. Czas, który pandemia zaoferowała wielu rodzinom mógł rzucić światło na problem, którym niewątpliwie jest XXI wiek i jego technologiczny postęp, a wraz z nim zanikanie prawdziwych wartości i rozmowy, która jest podstawowym składnikiem rodziny. Zbliża się czas świąt, składania sobie życzeń i tak po prostu, zwyczajnie, bycia dla kogoś miłym. Jeśli mogę o coś prosić, szczególnie w tym okrutnym dla nas czasie, to o to, by przytulić, tak wirtualnie lub przez telefon kogoś, kto jest dla nas szczególnie ważny. To, że my radzimy sobie świetnie, cieszymy się dobrym samopoczuciem i zdrowiem nie oznacza, że nasi przyjaciele nie borykają się z problemami, troskami albo gnębi ich poczucie przytłoczenia całą tą sytuacją. Izolacja nie tylko może pozytywnie wpłynąć na zaniedbane przez nas dotychczas czynności, relacje rodzinne czy rozwijanie dotąd odkładanych przez nas zainteresowań i pasji, ale przede wszystkim może negatywnie wpłynąć na nasze zdrowie psychiczne. Warto w tym trudnym czasie dbać o wszystkich ważnych dla nas ludzi i oferować im nasze wsparcie, choćby to wirtualne, jeśli sytuacja nie pozwala nam na spotkanie z nimi. 

Powracając do tematu świąt, bo to na nim chciałabym się szczególnie dzisiaj skupić. Jak to z nimi w tym roku jest? Witryny sklepów zachęcają nas do przedświątecznych zakupów, a w internecie roi się od prezentowników i przepisów na świąteczne ciasteczka. Jak co roku wyciągnęliśmy z piwnicy dekoracje świąteczne i kolejny raz przekonałam się, że minimalizm jest jedyną ucieczką, łapiąc się za głowę, jak mogły podobać mi się te wszystkie, różnokolorowe ozdoby. Ostatecznie też skończyło się nawet i na małej kłótni, czy wieszać na choince łańcuch choinkowy, którego ja szczerze nienawidzę. Nauczanie zdalne pozwoliło mi zaoszczędzić trochę więcej czasu i wyczarować kilka ozdób samemu. Od razu zaznaczam, że nie odkryłam nic nowego, a większość przedstawionych poniżej przeze mnie propozycji to rzeczy, których inspirację odkryłam tutaj w sieci. Nie jest to nic trudnego, wystarczy dobra muzyka, odrobina wyobraźni, spacer do lasu po kilka potrzebnych nam gadżetów, kawa lub wino do pomocy i wolny wieczór. Gwarantuję, że przez chwilę zapomnicie o całym świecie, a wytworzone przez Was ozdoby dadzą Wam niesamowitą satysfakcję. 




Zacznę od wieńca, którym byliście chyba najbardziej zainteresowani. 

Co potrzebujecie? 
  • konstrukcję wianka - Ja swoją dorwałam w Leroy Merlin, kosztowała naprawdę niewiele i jest to oczywiście sztuczny model. O wiele ładniej prezentuje się wieniec z Jysk, którego gałązki wyglądają delikatnie i naturalnie, ale kosztował 3 razy tyle. Uznałam więc, że na pierwszą próbę wystarczy jego tańsza opcja. Jedyne co Was ogranicza to Wasza wyobraźnia. Taki wieniec może powstać na obręczy lub nawet na małych plastrach drewna - liczy się kreatywność ;) 
  • klej - Nie dysponowałam klejem na gorąco, kleiłam jakimś do drewna i też dał radę.
  • to, co chcecie, żeby na tym wianku się znalazło - Ja wykorzystałam zasuszone plastry pomarańczy, orzechy, laski cynamonu i szyszki, które zakupiłam wcześniej do jakiejś sesji 

Nasz wieniec przyozdobi drzwi, ale możecie go położyć na stole w otoczeniu świecy. 


Macie w domu dużo niepotrzebnych słoików? Albo przynajmniej kilka? Świetnie sprawdzą się jako świecznik. Ja użyłam zwykłego podgrzewacza, ale na pewno pięknie będzie wyglądać gruba, biała świeca. Słoik owinęłam szczelnie sznurkiem jutowym i ''włożyłam'' między niego gałązkę jodełki. 



Do moich ulubieńców zdecydowanie należy ozdoba, która praktycznie w całości powstała z naturalnych elementów lasu. Do jej przygotowania potrzebujecie jedynie patyk, sznurek i iglaste gałązki. Między sznurki ''wplotłam'' suszone cytryny. Do wielu dekoracji wykorzystywałam pomarańcze, które przeważnie mają większą średnice i po zasuszeniu nabierają ładnego koloru. Najpierw układam je na blaszce do pieczenia na 90 stopni i czekam 3-4 godziny, następnie kładę je po prostu na kaloryfer. To taka wersja dla bardziej niecierpliwych, bo możecie pokrojone pomarańcze położyć na kaloryferze i poczekać kilka dni, ale ja nigdy nie mam na to czasu, więc skorzystałam z dobrodziejstw piekarnika. Suszone pomarańcze są także świetnym elementem pełniącym rolę bombki choinkowej, podobnie jak szyszki. 



Dekoracja stołu kuchennego w zasadzie wyszła zupełnie przypadkowo, bo płożyłam na tacy wszystkie białe świeczki jakie znalazłam w domu, dorzuciłam kilka gałązek i voilà! Przy okazji powiem Wam, że ta drewniana taca kupiona rok temu w Kiku robi całą robotę, bo wpasowuje się w niemal każdy klimat, wymieniam tylko jej wnętrze w zależności od pory roku i wakacji. Na pintereście znajdziecie mnóstwo jej zastosowań i pomysłów jak ją ogarnąć. Ja postawiłam na minimalizm. 



Albo możecie przyciągnąć zapach lasu do domu i ''wsadzić'' go do wazonu :) 


Jeśli chodzi o suszone pomarańcze... Możecie wytworzyć z nich różnorakie girlandy, które zawisną na Waszym kominku albo przyozdobią Wasze okno. Ja zawiesiłam je na patyku, który następnie przymocowałam do karnisza. Wokół patyka owinęłam światełka, więc moja okienna ozdoba widoczna jest także wieczorem. Między pomarańcze nawlekłam koraliki, które zakupiłam w Action. 


No cóż, Ameryki nie odkryłam, ale według mnie w prostocie tkwi magia. Wyznaję też zasadę, żeby kompletować wszystkie swoje dodatki w kolorze drewna lub bieli. W ten sposób uniknę odkładania na bok rzeczy, które po prostu kolorystycznie nie wpisują się już w moją estetykę wnętrza. 

Życzę Wam powodzenia i wielu radości w tworzeniu i odkrywaniu magii diy! 

2020/04/25

Mieszkanko jak nowe

Kiedy przywiozłam wszystkie swoje manatki do naszego nowego mieszkania byłam mocno przerażona. Mieliśmy wreszcie swój własny kąt, ale jednocześnie mocno ograniczone finanse i kilka kartonów z bibelotami, które wyniosłam kilka miesięcy wcześniej z akademika. Na oknie w salonie stał mocno przesuszony wrzos, a na podłodze znajdował się mini telewizor z wielką dupą. Żadnego tarasu. Nawet chociażby maleńkiego balkonu na roślinki i kawowanie w ciepłe dni. Oboje wiedzieliśmy, że nie chcemy inwestować w wynajmowane mieszkanie. Żadne tam wielkie zmiany typu wyrzucić w cholerę to obrzydliwe linoleum i dać ładną podłogę nie wchodziło w grę. Straciłam już nadzieję, że przez dobre kilka lat będziemy mieszkać w mieszkaniu, do którego wracanie nie będzie sprawiać mi przyjemności. Okazało się, że cała magia tkwi w delikatnych firankach za 10 zł z Ikei, roślinkach, drewnie i mini fotografiach z codzienności. 

Wiele rzeczy, które chciałabym mieć (np. całą masę plecionych koszy) można kupić za pół ceny na różnych portalach typu olx. Można znaleźć tam prawdziwe perełki. Zamiast inwestować w nowe meble można dopieścić stary mebel, który pięknie wpasuje się w nasze wnętrze, a my nadamy mu nowe życie. 

Na początku mieliśmy tu długie, fioletowe zasłony. Były fajne, ale po prostu ciemne i trochę przytłaczające. Z czasem zamieniłam je na zielone, a na koniec na szare (krótkie). Długie zasłony sprawdzą się raczej w domku z dużymi oknami, niż w małym mieszkaniu. Moim zdaniem zabierają nam fajną przestrzeń. 

Rok temu na wiosnę oszalałam i moją największą miłością było połączenie kolorów musztardy i butelkowej zieleni. Wszystko musiałam mieć w tych kolorach! Jak miło się żyje, kiedy pozbyłam się wszystkich kolorów i postawiłam na neutralne drewno, złoto i białe dodatki. 


Nie odkryłam Ameryki z wieloma patentami, wciąż się uczę, jak robić, żeby było pięknie i przejrzyście, ale do małych zmian, które rozgrzeją nasze serduszka z radości nie potrzeba wiele wkładu finansowego. Kiedy mieszkałam jeszcze w domu rodzinnym i miałam do dyspozycji tylko swój pokój uwielbiałam zmieniać ustawienie mebli. Czasem i to pomaga wnieść coś świeżego w nasze wnętrza. 

Słoiki na przyprawy / herbaty sypane / inne pierdółki 

Słoiczki ze zdjęć kupiłam w pepco. Na niektóre z nich poświęciłam jedną szufladę (mniej mycia i usuwania z nich kurzu, fajna sprawa), a resztę ustawiłam na regałach. Napisy to naklejki stworzone za pomocą wytłaczarki Dymo Omega (nie pamiętam, ile dokładnie zapłaciłam, ale coś około 50 zł razem z przesyłką - warto zaopatrzyć się także w dodatkowe taśmy). Gotowanie stało się przyjemniejsze, kiedy w kilka sekund mogę znaleźć pożądaną przyprawę. Kolejnym plusem jest brak papierowych torebek z przyprawami, które wiecznie walały się w szafkach. Słoiki zapobiegają też przedostawaniu się do nich małych, nieproszonych robalków. 



Pudełka na kawę i herbatę

Czarne pudełka dostałam od mamy, więc nie mam pojęcia, gdzie je kupiła, ale uwielbiam je. Są świetnym dodatkiem, który można sobie sprawić dosłownie za grosze. Po kawę sięgam bardzo, bardzo często, więc dobrze mieć ją pod ręką :) Pudełko na cukier kupiłam w czeskim sklepie ''Sconto'', ale wiele podobnych widziałam nawet w zwykłych sklepikach ''wszystko za 4 zł'' :) 



Pozostając przy temacie około kuchennym dużym urozmaiceniem dla wnętrza naszej kuchni mogą być różnego rodzaju plakaty / grafiki. Istnieje wiele stron, na których znajdziemy plakaty z możliwością darmowego pobrania. Plakaty te możemy wykorzystać tworząc tzw. kącik kawowy, gdzie zgromadzimy kapsułki do kawy, ekspress, czajnik, lub po prostu umieścić kolejny bibelocik, które doda uroku naszej kuchni :) W mojej ramce znajduje się wykres miarek, wiecznie mam z tym problem :) 

I jeszcze słoiczek, miejsce na przechowywanie podgrzewaczy. 


I moje ulubione drewniane regały. To one zmieniły naszą kuchnię! Szukałam czegoś, co pomieści mikrofalówkę, kontaktowy grill i wszystko to, co nie miało miejsca w szafkach, a leżało na podłodze. Przy okazji zrobiłam z tego ładną wystawkę. Regały drewniane są najtańszą opcją (są dziury między deskami, co trochę utrudnia sprawę, ale da się to jakoś ogarnąć), a do tego bosko wyglądają! Ja swoje kupiłam w Castoramie, ale wiem, że tańsze są chyba nawet w Ikei. No tak mi się spodobały te regały, że kupiłam je też do sypialni i do takiego mini schowka na syf i burdel. Jedynym minusem jest, że wszystko jest odkryte (jeśli ktoś nie lubi, że wszystko jest na wierzchu) i oczywiście trzeba często sprzątać, bo kurz się tam zbiera tak szybko, jak nie wiem. Ale to sprzątanie jest tego warte :D

I nasz regał sypialniany. I cotton balls - to zawsze robi robotę! 

Doniczka - Ikea | plaster drewna - Kik | drewniana skrzyneczka - pepco | makrama - by Paulinka

Makramy to coś, co totalnie kocham. Uwielbiam te wiszące na ścianie, obrusy z makram, czy podkładki. Wszystko wygląda tak cudnie! 

I na koniec mój ulubiony smaczek - malowanie płytek! Pewnego dnia wpadłam na szalony pomysł, że przemaluję nasze retro płytki (bardzo, bardzo retro i nie takie retro, jak bym chciała). Pomyślałam, że pomaluję je na biało, a potem zrobię czarne fugi, żeby nie zlewały się z białą ścianą. Powtarzam - nie róbcie tego w domu. Płytki pomalowane na biało, a fugi tworzone za pomocą wykałaczki to praca na 3 dni i wszystkie przekleśtwa jakie znam. Koniec końców trzeba było pomalować ścianę na zielono (ups), a płytki zostawić białe. Te stare naprawdę wpędzały mnie w obłęd :( 


2020/03/17

W domu

Idziemy na spacer do lasu. Przedzieramy się przez osiedlowe uliczki do dróżki prowadzącej na polanę. Spotykamy kilka pojedynczych osób, którzy tak samo jak my wyprowadzają swojego psa. Słyszymy ptaki. Słońce muska nas delikatnie po zaróżowionych policzkach. Gdzieś w oddali widać kilkukilometrowy korek na granicę. Tu jest bezpiecznie. Nie ma tłumów, samochodów, pośpiechu. Są ptaki, które głośno dają znać o swoim istnieniu i pojedyncze domy z pojedynczymi osobami spacerującymi po swoich podwórkach. 

Jest mi przykro, kiedy widzę puste, zamknięte kawiarnie, w których nikt nie siedzi i nie popija wolno swojej kawy. Nie potrafię uwierzyć w to, co się dzieje, kiedy docierają do mnie informacje z najbardziej dotkniętych pandemią zakątków świata. Wzrusza mnie widok starszych ludzi, którzy siedzą na ławce przed swoim domem i próbują przeczekać złe czasy. Chociaż przeżyli już tak wiele. Próbuję wyobrazić sobie, jak było kiedyś. Kiedy czas płynął szybciej. Kiedy największą obawą było, czy zdążę na czas ze wszystkimi najważniejszymi projektami życia. Kiedy doba była niewystarczająca na realizację całej, nigdy nie kończącej się listy zadań. Boimy się, czujemy się niepewnie, chcemy o tym rozmawiać i jest to jak najbardziej prawidłowa reakcja na coś nieznanego, zmuszającego nas do oczekiwania na rozwój sytuacji. Dla wszystkich jest to czas ogromnej próby. Najważniejsze, aby każdy z nas zrozumiał, że w obecnej sytuacji odpowiedzialny jest nie tylko za siebie, czy za swoich bliskich. Każdego z nas dotyczy ten sam problem. Każdy z nas musi być świadomy swoich działań, które mogą mieć wpływ na innych, często nawet całkiem nieznanych nam osób. 

Teraz słońce otula mocno całe mieszkanie i chcę wierzyć, że będzie dobrze. Jeszcze kiedyś zanurzymy stopy w lodowatym Bałtyku. Zjemy najlepszą szarlotkę w najpiękniejszych górach świata. Wypijemy kawę w zatłoczonej kawiarni. Teraz musimy pozostać cierpliwi i wspierać się nawzajem. Szczególnie tych, którzy wymagają największej opieki. 

A jak można spędzić fajnie czas w domu? 


Czytając super książki. 

Porządkując przestrzeń w domu. 


Oglądając dużo seriali. 


I pijąc dużo, dużo dobrej kawy! 



Dla mnie ważnym krokiem jest sprawdzanie tylko rzetelnych informacji. W internecie można znaleźć wiele fałszywych komunikatów, które wprowadzą nas tylko w panikę. Bardzo ważne jest, aby filtrować wiadomości i korzystać tylko ze sprawdzonych portali. 

Nie mamy włączonej telewizji (generalnie praktycznie w ogóle jej nie oglądamy), więc nie jesteśmy bombardowani natłokiem wiadomości, które informują nas o czymś praktycznie od momentu przebudzenia się. Dobrze jest śledzić wiadomości i wiedzieć, co się dzieje, aby być na bieżąco z nowymi ustaleniami władzy, ale nie ''faszerować'' się każdą usłyszaną informacją. 

Zabierzcie psa / kota / faceta i idźcie na spacer. Sa na pewno miejsca w Waszej okolicy, gdzie można bezpiecznie spacerować, a nic tak nie poprawia nastroju (szczególnie przebywając w domowej ''kwarantannie''), kiedy możemy się wyciszyć, przewietrzyć umysł i zrobić coś dla siebie i swojego ciała. 

Dbajcie o siebie! 
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka