Kiedy przywiozłam wszystkie swoje manatki do naszego nowego mieszkania byłam mocno przerażona. Mieliśmy wreszcie swój własny kąt, ale jednocześnie mocno ograniczone finanse i kilka kartonów z bibelotami, które wyniosłam kilka miesięcy wcześniej z akademika. Na oknie w salonie stał mocno przesuszony wrzos, a na podłodze znajdował się mini telewizor z wielką dupą. Żadnego tarasu. Nawet chociażby maleńkiego balkonu na roślinki i kawowanie w ciepłe dni. Oboje wiedzieliśmy, że nie chcemy inwestować w wynajmowane mieszkanie. Żadne tam wielkie zmiany typu wyrzucić w cholerę to obrzydliwe linoleum i dać ładną podłogę nie wchodziło w grę. Straciłam już nadzieję, że przez dobre kilka lat będziemy mieszkać w mieszkaniu, do którego wracanie nie będzie sprawiać mi przyjemności. Okazało się, że cała magia tkwi w delikatnych firankach za 10 zł z Ikei, roślinkach, drewnie i mini fotografiach z codzienności.
Wiele rzeczy, które chciałabym mieć (np. całą masę plecionych koszy) można kupić za pół ceny na różnych portalach typu olx. Można znaleźć tam prawdziwe perełki. Zamiast inwestować w nowe meble można dopieścić stary mebel, który pięknie wpasuje się w nasze wnętrze, a my nadamy mu nowe życie.
Na początku mieliśmy tu długie, fioletowe zasłony. Były fajne, ale po prostu ciemne i trochę przytłaczające. Z czasem zamieniłam je na zielone, a na koniec na szare (krótkie). Długie zasłony sprawdzą się raczej w domku z dużymi oknami, niż w małym mieszkaniu. Moim zdaniem zabierają nam fajną przestrzeń.
Rok temu na wiosnę oszalałam i moją największą miłością było połączenie kolorów musztardy i butelkowej zieleni. Wszystko musiałam mieć w tych kolorach! Jak miło się żyje, kiedy pozbyłam się wszystkich kolorów i postawiłam na neutralne drewno, złoto i białe dodatki.
Nie odkryłam Ameryki z wieloma patentami, wciąż się uczę, jak robić, żeby było pięknie i przejrzyście, ale do małych zmian, które rozgrzeją nasze serduszka z radości nie potrzeba wiele wkładu finansowego. Kiedy mieszkałam jeszcze w domu rodzinnym i miałam do dyspozycji tylko swój pokój uwielbiałam zmieniać ustawienie mebli. Czasem i to pomaga wnieść coś świeżego w nasze wnętrza.
Słoiki na przyprawy / herbaty sypane / inne pierdółki
Słoiczki ze zdjęć kupiłam w pepco. Na niektóre z nich poświęciłam jedną szufladę (mniej mycia i usuwania z nich kurzu, fajna sprawa), a resztę ustawiłam na regałach. Napisy to naklejki stworzone za pomocą wytłaczarki Dymo Omega (nie pamiętam, ile dokładnie zapłaciłam, ale coś około 50 zł razem z przesyłką - warto zaopatrzyć się także w dodatkowe taśmy). Gotowanie stało się przyjemniejsze, kiedy w kilka sekund mogę znaleźć pożądaną przyprawę. Kolejnym plusem jest brak papierowych torebek z przyprawami, które wiecznie walały się w szafkach. Słoiki zapobiegają też przedostawaniu się do nich małych, nieproszonych robalków.
Pudełka na kawę i herbatę
Czarne pudełka dostałam od mamy, więc nie mam pojęcia, gdzie je kupiła, ale uwielbiam je. Są świetnym dodatkiem, który można sobie sprawić dosłownie za grosze. Po kawę sięgam bardzo, bardzo często, więc dobrze mieć ją pod ręką :) Pudełko na cukier kupiłam w czeskim sklepie ''Sconto'', ale wiele podobnych widziałam nawet w zwykłych sklepikach ''wszystko za 4 zł'' :)
Pozostając przy temacie około kuchennym dużym urozmaiceniem dla wnętrza naszej kuchni mogą być różnego rodzaju plakaty / grafiki. Istnieje wiele stron, na których znajdziemy plakaty z możliwością darmowego pobrania. Plakaty te możemy wykorzystać tworząc tzw. kącik kawowy, gdzie zgromadzimy kapsułki do kawy, ekspress, czajnik, lub po prostu umieścić kolejny bibelocik, które doda uroku naszej kuchni :) W mojej ramce znajduje się wykres miarek, wiecznie mam z tym problem :)
I jeszcze słoiczek, miejsce na przechowywanie podgrzewaczy.
I moje ulubione drewniane regały. To one zmieniły naszą kuchnię! Szukałam czegoś, co pomieści mikrofalówkę, kontaktowy grill i wszystko to, co nie miało miejsca w szafkach, a leżało na podłodze. Przy okazji zrobiłam z tego ładną wystawkę. Regały drewniane są najtańszą opcją (są dziury między deskami, co trochę utrudnia sprawę, ale da się to jakoś ogarnąć), a do tego bosko wyglądają! Ja swoje kupiłam w Castoramie, ale wiem, że tańsze są chyba nawet w Ikei. No tak mi się spodobały te regały, że kupiłam je też do sypialni i do takiego mini schowka na syf i burdel. Jedynym minusem jest, że wszystko jest odkryte (jeśli ktoś nie lubi, że wszystko jest na wierzchu) i oczywiście trzeba często sprzątać, bo kurz się tam zbiera tak szybko, jak nie wiem. Ale to sprzątanie jest tego warte :D
I nasz regał sypialniany. I cotton balls - to zawsze robi robotę!
Doniczka - Ikea | plaster drewna - Kik | drewniana skrzyneczka - pepco | makrama - by Paulinka
Makramy to coś, co totalnie kocham. Uwielbiam te wiszące na ścianie, obrusy z makram, czy podkładki. Wszystko wygląda tak cudnie!
I na koniec mój ulubiony smaczek - malowanie płytek! Pewnego dnia wpadłam na szalony pomysł, że przemaluję nasze retro płytki (bardzo, bardzo retro i nie takie retro, jak bym chciała). Pomyślałam, że pomaluję je na biało, a potem zrobię czarne fugi, żeby nie zlewały się z białą ścianą. Powtarzam - nie róbcie tego w domu. Płytki pomalowane na biało, a fugi tworzone za pomocą wykałaczki to praca na 3 dni i wszystkie przekleśtwa jakie znam. Koniec końców trzeba było pomalować ścianę na zielono (ups), a płytki zostawić białe. Te stare naprawdę wpędzały mnie w obłęd :(








Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz :)